W sobotę byłam na szkoleniu firmowym , było jak zwykle profesjonalnie, rzeczowo i konstruktywnie. Od prawie roku mamy w ofercie nowy produkt, który ma za zadanie zabezpieczyć zdolność wykonywania pracy. Jak pierwszy raz przedstawiono mi ten produkt pomyślałam, że fajny, ale ja nie muszę go mieć bo mam już różne ubezpieczenia i jest mi zbędny. Jakże się myliłam...
Tym razem ze szkolenia wyszłam z zupełnie inną myślą, jadąc do domu autostradą A4 cały czas miałam na myśli żeby szczęśliwie dojechać i po przyjeździe natychmiast zrobić sobie tą polisę. Myślicie pewnie, że jakiś szkoleniowiec tak mnie przekonał do produktu ? Nie, nic z tych rzeczy.
Otóż na szkoleniu spotkałam kolegę z Krakowa, który 3 marca 2012 roku też jadąc z firmowego szkolenia do domu pociągiem był uczestnikiem katastrofy pod Szczekocinami. Zapewne kojarzycie, o tej katastrofie było bardzo głośno w mediach. W przerwie rozmawialiśmy o tym co się przytrafiło. Mój kolega ledwo uszedł z życiem w tej katastrofie. Wiedziałam o tym fakcie, ale dopiero rozmowa z nim uświadomiła mi jak niewiele potrzeba żeby znaleźć się w sytuacji ekstremalnej. Zaraz pomyślałam, że równie dobrze mógł to być pociąg, który jechał do Wałbrzycha. Dość często jeżdżę na szkolenia różnymi środkami lokomocji.
Relacja mojego kolegi była tak dramatyczna, że jej nie przytoczę w szczegółach, to trauma na całe życie dla uczestnika takiego zdarzenia. Siedział w pierwszym wagonie pociągu jadącego z Warszawy.Cudem, powtarzam CUDEM znalazł go po drugiej stronie nasypu gdzie nie było ratowników 17 letni chłopak i z kolegą przeniósł go do ekipy ratowniczej. Ubłagał, żeby zabrała go karetka mimo, że nie miał opaski kwalifikującej go do transportu ( klasyfikacja ciężkości obrażeń ). W szpitalu przez 7 dni walczono o jego życie bo oprócz wielu złamań miał liczne urazy wewnętrzne. Najpierw lekarze nie dawali mu szans na przeżycie potem padł wyrok, że będzie jeździł na wózku do końca życia. Obecnie chodzi o własnych siłach podpierając się tylko jedna kulą. Jest w nim dużo wiary i siły. Jednak dodatkowy aspekt to fakt że przywrócenie go do takiego stanu kosztowało bardzo dużo pieniędzy. Najpierw szpital i 3 operacje, ale najkosztowniejsza była rehabilitacja i to ona dała takie efekty których nawet lekarze się nie spodziewali. Na szczęście kolega miał własną porządną polisę, bo niestety do tej pory nikt z uczestników katastrofy nie dostał mimo zapewnień nic od państwa. Gdyby nie własna polisa z której nie czekając na zakończenie leczenia wypłacono mu wstępne odszkodowanie nie byłoby go stać na rehabilitację, ani na funkcjonowanie rodziny. On do czasu wypadku zarabiał i pracowała jego żona. Po wypadku on przestał zarabiać, a wiecie ile wynosi chorobowe z ZUS dla kogoś na działalności. Żona musiała rzucić pracę bo on potrzebował opieki 24 godziny na dobę. Musieli też skorzystać z opiekunki na czas kiedy żona robiła zakupy czy coś załatwiała na mieście. To wszystko generowało koszty + jeszcze utrzymanie bieżące rodziny.
Przyznaję się oficjalnie to tego, że przed rozmową z moim kolegą myślałam, że ta nasza nowa polisa nie jest mi osobiście potrzebna. Myślałam że mam wszytko pod kontrolą. Teraz wiem, że się myliłam. Moje dotychczasowe polisy w takim przypadku dałyby mi odszkodowanie rzędu 20 tys. łącznie za uszczerbek i pobyt w szpitalu. Lepiej jestem zabezpieczona na wypadek śmierci, ale tak na prawdę to koszty znacznie są większe nie kiedy giniemy w wypadku tylko kiedy wymagamy długiego i drogiego leczenia. W szczególności kiedy to my zarabiamy na utrzymanie rodziny, jak w moim przypadku, stwarza to dodatkowy problem bo ucina się źródło dochodu. A jak ktoś pracuje na umowach śmieciowych to nawet boję się pomyśleć jakie by go koszty czekały dodatkowo za leczenie szpitalne .W tej naszej polisie odszkodowanie może dojść do 400 tys. zł w zależności od wielkości obrażeń. To jest już kwota, która pozwoli na pokrycie kosztów leczenia, bieżące utrzymanie i może nawet na przekwalifikowanie po wypadku gdyby zaszła taka konieczność. Teraz już wiem, że te 20 tys.które mnie do tej pory chroniły to śmieszna kwota i co gorsza dawała mi złudne poczucie bezpieczeństwa.
Oczywiście wypisałam już sobie polisę i wiecie co, poczułam ulgę.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz