Translate

wtorek, 6 maja 2014

Emerytury


Rząd zrobił wiele, by nas do funduszy emerytalnych zniechęcić. Często używanym argumentem jest bezpieczeństwo i zaufanie do państwowej emerytury. Wiele osób tę argumentację przyjmuje, choć powszechna jest świadomość, że emerytury będą niskie. Mniej powszechna jest świadomość ryzyka, z jakim się wiąże liczenie jedynie na państwowy garnuszek.

Dyskusja nad wyższością ZUS nad OFE lub odwrotnie, odżyła ponownie przy okazji otwarcia pierwszego, najważniejszego okna transferowego, czyli okresu, w którym Polacy mogą dokonać wyboru swej emerytalnej przyszłości. Na tym etapie nikt już jednak nie przekonuje, jaki wariant jest bardziej korzystny z punktu widzenia wysokości świadczeń, choć głos zabierają nie tylko politycy, ale także eksperci
i ekonomiści. Po głośnych sporach, dotyczących wyliczania i porównywania stóp zwrotu osiąganych przez OFE z efektami waloryzacji zapisów w ZUS, spór przeniósł się na płaszczyznę ideologiczną, a "argumenty" dotyczą takich kwestii jak zaufanie (do ZUS)
i wiara (w państwo). Trudno by było inaczej, skoro okazało się, że różnice między efektywnością obu systemów są niewielkie. Politycy i eksperci podzielili się na zwolenników państwa opiekuńczego, troskliwego i godnego zaufania oraz na miłośników bezwzględnego rynku.
Ci pierwsi zapomnieli już jednak, że emerytury są niskie, a będą jeszcze niższe, więc państwo aż tak bardzo opiekuńcze nie jest. Pomijają milczeniem fakt, że gotowe jest ono bez wahania zmienić to, co wcześniej samo ustaliło, więc zaufanie ma swoje granice. Udają też, że zdanie się na łaskę państwa jest całkowicie bezpieczne i nie wiąże się z żadnym ryzykiem. Ci drudzy trochę się boją, bo rynek nie jest ani opiekuńczy, ani przewidywalny. Jak pokazuje historia i doświadczenia różnych krajów, bać się powinni wszyscy i wcale nie jest oczywiste, czy bardziej ci „rynkowi” ,a nie ci "państwowi "emeryci.

Zwolennikom wiary w państwo można przypomnieć Grecję, gdzie w ciągu zaledwie dwóch kryzysowych lat rząd pięciokrotnie
obniżał emerytury. Na początku kwietnia do emerytur dobrał się rząd Portugalii. Świadczenia obniżały Rumunia, Estonia
i Łotwa, które po raz kolejny w ciągu ostatnich kliku lat podwyższały stawki
podatku od emerytur oraz obniżały kwotę świadczeń nimi objętą. Świadczenia emerytalne obcięto między innymi w Rumunii, Irlandii, Estonii czy Łotwie.

Jeśli ktoś się łudzi, że Polski takie ryzyko nie dotyczy, wystarczy przypomnieć,
że w 2012 r. przejściowo odstąpiono od ustalonych wcześniej zasad waloryzacji emerytur, stosując bardziej przyjazną dla budżetu waloryzację kwotową.
Radykalną zmianą zasad było podwyższenie wieku emerytalnego z 65 do 67 lat oraz zrównanie wieku przechodzenia na emeryturę mężczyzn i kobiet. Rząd trzykrotnie zmieniał wysokość składek przekazywanych do OFE, a gdy i to okazało się niewystarczające dla ratowania budżetu, zabrał połowę składek zgromadzonych przez kilkanaście lat
w funduszach emerytalnych. Wszystkie te działania podjęto z troski o nasze dobro wspólne, czyli stan budżetu państwa. I nie ulega wątpliwości, że jeśli budżet będzie
w potrzebie, rząd nie cofnie się przed obniżeniem wskaźników waloryzacji emerytur, a być może nawet przed zawieszeniem waloryzacji, albo przed podwyższeniem wysokości składek na emeryturę lub ucieknie się do bardziej "subtelnego" posunięcia, jakim będzie podniesienie podatków, by w ogóle móc wypłacać emerytury. A warto przypomnieć, że wszyscy są zgodni co do tego, że sytuacja demograficzna będzie się pogarszać. Tym samym trudno liczyć na to, że emerytury będą wyższe, a żadne z wymienionych działań nie zostaną podjęte.

Tak jak herbata nie robi się bardziej słodka od samego mieszania, tak emerytury nie będą wyższe od przekładania tych samych pieniędzy z konta na konto. Czy bardziej efektywne będą konta w ZUS, czy w OFE, trudno przewidzieć. Lepiej teraz oszczędzać jak później  żałować.

Kto jeszcze tego nie zrobił - Zapraszam już od dzisiaj do budowania prywatnej emerytury.
Katarzyna Budzis
Tel. 696 434 162

wtorek, 1 kwietnia 2014

Co wybrać ZUS czy OFE ?





Właśnie od dziś czyli 1 kwietnia 2014 do końca lipca 2014 mamy możliwość pójść do ZUS i złożyć oświadczenie o chęci przekazywania części naszych składek do OFE tak jak to było dotychczas. Co ważne brak naszej wizyty w ZUS spowoduje, że od sierpnia wszystkie nasze pieniądze pozostaną w ZUS. Dlatego koniecznie trzeba się zmobilizować i ZUS odwiedzić. Dlaczego do tego zachęcam ?

 Bo ja sama wybieram OFE i już tłumaczę dlaczego:

- po pierwsze uważam, że nic nie ryzykuję bo zakładając , że do OFE odprowadzane jest obecnie jedynie 2,6% naszej pensji to nawet zakładając , że OFE nie uzyska super wyniku inwestycyjnego to strata nie będzie dotkliwa. Jest jednak dużo większe prawdopodobieństwo zyskania większego kapitału. Co za tym idzie rozkłada się ryzyko czyli stosujemy dywersyfikację.  Poza tym OFE inwestuje żywe pieniądze na prawdziwym rynku kapitałowym, a ZUS jedynie przypisuje wirtualne pieniądze do hipotetycznych kont co może oznaczać, że zabraknie kiedyś pieniędzy na wypłaty emerytur. Już teraz rząd co roku dokłada do FUS około 40 mld zł. Boję się jedynie tego, że rząd i tak prędzej czy później OFE zlikwiduje, ale przynajmniej do tego czasu moje pieniądze będą pracowały.

- po drugie ZUS niczego nie inwestuje a jedynie waloryzuje, a waloryzacja zależna jest od widzi mi się rządu a ja bardzo nie lubię kiedy jestem uzależniona od nastrojów politycznych, zdecydowanie bardziej ufam rynkowi kapitałowemu. Zatem zupełnie nie rozumiem opinii że ZUS daje stabilność. Według mnie zupełnie odwrotnie. Zmierzamy po równi pochyłej w dół ze względu na sytuację demograficzną i umowa pokoleniowa wymyślona przez Bismarcka przestaje mieć sens.

- po trzecie trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że niezależnie czy obecnie wybierzemy ZUS czy OFE, to musimy koniecznie uruchomić sobie tak zwany trzeci filar czyli zacząć prywatnie gromadzić środki na swoją emeryturę bo inaczej będziemy klepać biedę.

- po czwarte śledziłam wypowiedzi znanych ekonomistów i zauważyłam pewną prawidłowość, ci którzy są związani z instytucjami finansowymi w większości opowiadają się za pozostaniem w OFE a ci którzy powiązani są z obecnym rządem zalecają ZUS. Jak myślicie dlaczego ?

niedziela, 23 marca 2014

Afera z poliso-lokatami




Problem jest moim zdaniem bardziej złożony. Tu nie są winne same produkty one wcale nie są takie złe. Są specyficzne i przede wszystkim przeznaczone do długoterminowego oszczędzania. Zarzuca się im wysokie opłaty likwidacyjne. Drodzy państwo te produkty powinny być zawierane na minimum 15-20-25 lat i z założenia klient nie powinien z tego programu wyciągać pieniędzy wcześniej niż kończy się okres na który została podpisana umowa. Firmy jednak wychodząc naprzeciw klientom umożliwiają częściowy dostęp do środków , żeby w wyjątkowych sytuacjach życiowych klient miał dostęp do pieniędzy. Nie byłoby całej afery gdyby klienci wiedzieli co podpisują, bo albo by te zapisy zaakceptowali albo po prostu nie zdecydowaliby się na takie rozwiązania. 

Moim zdaniem problemy są 3: 

1) Firmy ubezpieczeniowe goniąc za zyskiem i wynikami sprzedaży swoich produktów powierzyły ich sprzedaż niewłaściwym instytucjom, które sprzedawały go w nieprofesjonalny i nieetyczny sposób. 

            Jednym z takich niechlubnych kanałów dystrybucji były banki. Tutaj zacytuję znaleziony w Internecie artykuł w którym pracownik jednego z banków opisuje co się dzieje przy sprzedaży różnego rodzaju produktów bankowych, ale też i polis.
Cytat : ,, Tak naprawdę nie wiadomo, czy Getin to bank, czy towarzystwo ubezpieczeniowe. Pracuję tam już 4 lata i widzę, jak stacza się po równi pochyłej. Nie mam możliwości zwolnienia się, bo dziś o pracę jest bardzo ciężko, ale widzę, że jest szansa na podzielenie się, jak to wygląda od wewnątrz.
Co miesiąc mamy plany sprzedażowe. I tak: w danym miesiącu musimy sprzedać: 10 ror'ów, 3000 szmaragda (nowy program regularnego oszczędzania); 60 tyś OKP (obligacji korporacyjnych plus); 70 tyś quatro - chłamu z ochroną kapitału i spadkami w notowaniach od roku; 60 tyś kredytu - bez względnie z ubezpieczeniem. A jak nie idzie się na plan, to mamy umawiać spotkania po 2 z każdej kategorii. A jak nie masz dalej wyników to ciągły nacisk i straszenie, że na moje miejsce jest 10 chętnych. Nad to - jak chce się wziąć dzień wolnego to pytanie: a idziesz na plan? Jak nie, to nie ma mowy.
Kilka słów o produktach - każą robić 10 ror'ów na planie. Aby to wykonać otwiera się często na rodzinie, aby mieć chwilę spokoju od permanentnego mobbingu.
Szmaragd to syf jakiego mało. Każdy ze sprzedających wie, że to nie zarobi. Ale wychodzi z założenia - za 2, 3 lata nie będę tam pracował, więc niech inni się martwią. A ludzie dają się nabrać. Największą porażką jest quatro. Dziś ktoś wcisnął klientowi na 90 tyś. Pieniądze zamrożone na 48 miesięcy bez widoków na zysk. Jak popatrzy się na notowania, to ludzie powinni się głęboko nad tym zastanowić www.bloomberg.com/quote/TGTRFAD:LX Słyszałam, że w wielu placówkach wprowadza się klientów w błąd pokazując wykres zupełnie innego funduszu, gdzie średnioroczny zysk to prawie 10%. A to kompletna bzdura.
I jeszcze dlaczego mamy takie parcie na plany sprzedażowe. Bo podstawy są marne: 2000 brutto. A prowizje: za ror'a - 50 zł; za szmaragd 50% (jeśli zrobione 100% planu, a jak nie to 30 %); za OKP - 0,8%; za quatro - 1,2%. Za kredyt - 3,9 % (jeśli 100% planu, jak jest 125 % - to płacą 4,5 %, a jak poniżej - 2,5%). I od cholery obcinek - za brak planu w ror'ach - minus 15% z premii; za brak planu w quatro minus 10%. Jak "zawali się " tajemniczego klienta (minimalny poziom zaliczenia testu 90%) obcinają 50% przez kolejne dwa miesiące, a pracownicy placówki dostają kolejne minus 10%. Zatem co się dziwicie, że sprzedaje się nieetycznie, że zataja się fakty, że wprowadza się w błąd. Dla placówki najważniejsze jest wyrobienie planu sprzedaży, a nie dobro klienta. I dalej - jeśli myślicie, że w innych bankach jest inaczej to się mylicie. Nawet w takim PKO BP wciska się polisy Nordei.
Jest mi przykro i wstyd, że siedzę w takim szambie, ale z czegoś muszę żyć.
Dziś ciężko mi patrzeć bez wyrzutów w lustro i brzydzę się na każde wyjście do pracy, ale powtarzam sobie - że to także dla mojego synka...

Pełen tekst i komentarze: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,15634549,Polisolokaty__Klienci_banku__wprowadzili_nas_w_blad.html?biznes=warszawa&v=1&pId=27005114&send-a=1#opinion27005114

            Kolejny kanał dystrybucji poliso-lokat to firmy pośrednictwa działające w systemach MLM. Niestety jak większość z Państwa się zapewne orientuje w strukturach MLM chodzi o zbudowanie jak największej sieci sprzedaży czyli pozyskanie jak największej ilości sprzedawców jakiegoś produktu. O ile sprawdza się to w sprzedaży produktów codziennego użytku jak kosmetyki czy chemia do gospodarstw domowych to już w branży finansowej prowadzi jedynie do dezinformacji. Produkty finansowe powinny być sprzedawane przez przeszkolone osoby. Mówi o tym nawet ustawa i narzuca konieczność uzyskania wpisu do rejestru agentów poprzedzonego 152 godzinnym szkoleniem i 48 godzinnym szkoleniem przy rozszerzeniu oferty o kolejne produkty. Firmy MLM-owe jednak omijały w sprytny sposób te zapisy ustawy i w rezultacie produkty były proponowane potencjalnym klientom przez nieprzeszkolonych amatorów bez żadnych uprawnień. Organizowały te firmy spotkania sprzedażowe szumnie nazywane konferencjami finansowymi i oczywiście pokazywały tam tylko same zalety długoterminowego oszczędzania nie mówiąc jednak nic o ryzyku inwestycyjnym czy opłatach likwidacyjnych zawartych w produktach.  Klient wcale nie miał świadomości, że wiąże się na długie lata z produktem oszczędnościowym opartym o inwestowanie w fundusze inwestycyjne. Miał tylko pokazane, że jak wpłaci co miesiąc po 500 zł przez 50 lat to uzbiera milion złotych. Oczywiście teoretycznie przy założeniu jakiegoś średniego zysku rocznego jest to możliwe, ale trzeba mieć też świadomość zmienności wartości jednostek funduszy i opłat zawartych w programach. A tego już klientom nie mówiono.

2) Drugi problem to przepisy nie regulujące dokładnie kto i co powinien nadzorować i na co reagować. Mieliśmy już niedawno aferę z AMBERGOLD o którym każdy wiedział i nikt nie reagował i podobnie było w tym przypadku. Jestem pewna , że wpływały skargi zarówno do KNF jak i Rzecznika Ubezpieczonych od niezadowolonych klientów. Ale nikt z tym nic nie zrobił w skali globalnej, a rozpatrywano tylko pojedyncze przypadki. Teraz coś tam drgnęło w sprawie sprzedaży ubezpieczeń przez banki, ale dla wielu klientów za późno na te zmiany. 

3) Trzeci problem to kompletna niewiedza i łatwowierność klientów. Kłania się znowu nie czytanie umów przed podpisaniem. Kiedy klient jest dociekliwy i każe sobie pokazać tabelę opłat i ogólne warunki sprzedający musi mu udostępnić do wglądu te materiały. Klienci banków twierdzili, że mówiono im , że będą mogli zerwać te umowy po dwóch latach bez straty, a w każdej umowie gdyby ją przeczytali przede wszystkim zamieszczane są dwie informacje: ile wynosi składka i z jaką częstotliwością będzie wpłacana (miesięczną , kwartalną , półroczną czy roczną) oraz na jak długi okres zawierana jest umowa. Jeżeli widzimy że umowę zawieramy na 20 lat to na logikę trudno się spodziewać że można ją będzie zerwać bez żadnych konsekwencji po dwóch latach. Nawet w zwykłej lokacie bankowej każdy wie że jak założy lokatę na 12 miesięcy to nie może jej wcześniej zerwać bo utraci odsetki. Dlaczego zatem spodziewamy się że w produkcie zawartym na 20 lat niczego nie stracimy zrywając umowę wcześniej. Kłania się brak zdrowego rozsądku klientów, ale też to o czym mówię od zawsze – brak jakiejkolwiek edukacji w szkołach. Wciskają nam do głów całki, różniczki i inne takie tam, a nie potrafimy sobie obliczyć procentu w lokacie czy kredycie, a co to jest procent składany wiedzą bardzo nieliczni. A już wiedza na temat inwestowania na giełdzie, czy co to są fundusze inwestycyjne to temat tabu  w szkołach. 

Zatem zapytacie zapewne co zrobić ? 

1) Po pierwsze czytać umowy przed podpisaniem i prosić o pokazanie ogólnych warunków umowy. Jak nie rozumiecie tego co tam jest napisane to lepiej nie podpisujcie. Tylko błagam nie popadajcie w skrajności i nie pytajcie o zdanie osób , które też się na tym nie znają. Bo często słyszę , że odradził albo doradził coś ktoś z rodziny czy sąsiadka nie mający zawodowo żadnej wiedzy na takie tematy.

2) Nie dawajcie się zapraszać na żadne prezentacje ani finansowe ani mające was uzdrowić itp. W większości przypadków ktoś chce wam zrobić ,,wodę z mózgu” i w efekcie sprzedać jakiś produkt. Za produkty typu garnki, pościel, filtry, łóżka masujące itp. zapewne przepłacicie wielokrotnie i jeszcze wcisną wam mało korzystną sprzedaż ratalną. A jak będzie mowa o produktach finansowych to ryzykujecie że podpiszecie w ciemno coś czego wcale świadomie byście nie podpisali. 

Podsumowanie

Ja też sprzedaję podobne produkty, ale po rozmowie ze mną klient wie co kupił, ma świadomość opłat i długoterminowości produktu oraz tego, że nie powinien zrywać tej umowy bo jest to niekorzystne dla niego. Sama mam wykupione 3 tego rodzaju produkty, ale kupowałam je w pełni świadomie i nie narzekam bo wiem, że gdybym ich przed laty nie podpisała to nie zmobilizowałabym się do regularnego odłożenia co miesiąc określonej kwoty. A tak wiem, że pierwsze co robię siadając do e-banku to puszczam przelewy na moje polisy potem opłacam wszystkie rachunki i dopiero reszta jest do mojej dyspozycji na inne wydatki. Wiem, że nie są to produkty do zbijania fortuny tylko do finansowego zabezpieczenia na przyszłość, na czas kiedy już nie będę mogła pracować. Mnie opłaty likwidacyjne nie przeszkadzają bo podpisując umowę miałam świadomość ich istnienia. Wręcz przeciwnie uważam, że są metodą na ewentualną niekonsekwencję i pokusę wcześniejszego zerwania umowy. Oczywiście żeby móc tak podchodzić trzeba mieć jeszcze dodatkowo rezerwę finansową na bieżące nieprzewidziane wydatki czy różne sytuacje życiowe. Do tego celu polecam krótkoterminowe lokaty ( bez powiązania z funduszami bo na krótki okres to pewna strata ) albo konta oszczędnościowe. Jak będziecie w ten sposób podchodzić zapewniam, że docenicie produkty ubezpieczeniowo-inwestycyjne bo mają one szereg zalet choćby prawno-podatkowych korzystnych dla klientów.